Wtorek 7 stycznia to w kościele prawosławnym Boże Narodzenie i święta te pod Tatrami spędzało je kilkanaście tysięcy gości ze Wschodu. Głównie jest to Ukraina a gości z Rosji jest tej zimy niewielka liczba osób. To znamienne zjawisko, że od czasu wojny na Ukrainie a wcześniej załamania kursu rubla wobec dolara, gości ze wschodu w Zakopanem jest o wiele mniej niż jakiś czas temu. I niestety wszystko wskazuje na to, że na powrót do dawnej sytuacji w najbliższym czasie raczej nie ma szans.
Jakieś dziesięć lat temu pod Tatrami początek stycznia oznaczał prawdziwe rosyjskie oblężenie – na zakopiańskich Krupówkach to właśnie ten język był dominujący. Goście zza wschodniej graniczy głównie z Rosji i Ukrainy to wtedy był klient szczególnie ceniony przez branżę turystyczną. Turyści mieli spore wymagania ale i byli gotowi za nie sporo zapłacić, nie skąpili też napiwków a w sklepach zostawiali również sporo pieniędzy. Potem nastąpił krach i nagle gości ze wchodu prawie w ogóle pod Tatrami nie było. Teraz z każdym rokiem jest coraz lepiej, ale trudno to porównywać z dawnymi czasami. Co znamienne obecnie więcej jest turystów z Ukrainy niż Rosji, ci ostatni tej zimy z różnych względów nie dopisali. – Ten trend był malejący od pewnego czasu, ale od roku widzimy delikatną poprawę – mówi Wojciech Budzowski dyrektor generalny Nosalowy Dwór Resort & Spa. – Kiedyś mogliśmy mówić o prawdziwym najeździe na Podhale, teraz jest znacznie spokojniej, chyba od czasu wybuchu konfliktu na Ukrainie. Już w sylwestra gościło u nas około 60-ciu gości z Ukrainy, z Rosji i Białorusi jest ich znacznie mniej. Dla tych, którzy spędzali u nas prawosławne Święta Bożego Narodzenia, nasz obiekt przygotował specjalną kolację wigilijną, biorąc pod uwagę zwyczaje gości ze wschodu, oprawa świąteczna również była. W tym roku gości w święta nie zabrakło więc, ale trudno tutaj mówić o rekordowej frekwencji.