Od 26 czerwca do 2 października zapraszamy do Galerii Władysława Hasiora na wystawę rzeźb znanego zakopiańskiego rzeźbiarza Grzegorza Pecucha. Na ekspozycji można zobaczyć dzieła ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego, a także z kolekcji prywatnej, w tym także prace nigdy nie prezentowane.
„U mnie zaczyna się wszystko od palców i oczu. Najpierw długo bardzo badam kawałek drewna. Wymacuję i wypatruję, zapoznaję się z nim. On mnie o czymś przekonuje, ja jego. Czy on mnie wysłucha? A ja muszę, bo jakbym sobie go zlekceważył, byłbym złoczyńcą (…)”.
Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym zakopiańska Szkoła Przemysłu Drzewnego słynęła z wysokiego poziomu kształcenia i nietypowych metod edukacji. Zamiast pracy na gipsowych modelach, kładziono nacisk na uwolnienie potencjału twórczego uczniów. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku za sprawą Antoniego Kenara (nauczyciela, ale też absolwenta szkoły) rozpoczął się nowy rozdział w jej dziejach. Wraz z Kenarem pisali go jego uczniowie, m.in. Stanisław Kulon, Antoni Słonina, Antoni Rząsa, Władysław Hasior i Grzegorz Pecuch. Kenar powtarzał swoim podopiecznym, że nie nauczy ich tworzyć, chce jednak nauczyć ich myślenia.
Przypatrując się późniejszej działalności twórców, którzy wyszli spod skrzydeł tego wybitnego pedagoga i artysty, można znaleźć kilka wspólnych mianowników. Niezależnie od tego, jakie tematy podejmowali, materiały wybierali z wyczuciem i precyzją. Kenar uczył ich, jak wykorzystać właściwości tworzywa, jak wykorzystać doświadczenia zapisane w człowieku, jak przełożyć je na język rzeźby.
Grzegorz Pecuch (1923-2008) pochodził z Florynki koło Nowego Sącza, a do zakopiańskiej szkoły trafił w 1946 roku. Ukończył warszawską Akademię Sztuk Pięknych w pracowni profesora Mariana Wnuka. Potem, podobnie jak Hasior czy Rząsa, pracował w Państwowym Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem (1955-1976) jako nauczyciel rzeźby. Jak sam mówił: Od najmłodszych lat interesowała mnie rzeźba. Pierwsze moje, jeszcze wówczas nieudolne, rzeźbki powstały na pastwisku podczas pasienia krów.
Na wystawie prezentujemy wybór prac z kolekcji prywatnej oraz ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego. Spośród wielu zachowanych rzeźb zostały wybrane te, które odnoszą się do natury zarówno poprzez materiał – większość wykonana jest z drewna - jak i tematykę. Wybór ten wynika z interpretacji słów artysty, który twierdził, że One rodzą się wcześniej, gdzieś w lesie, na wietrze i słońcu. Siła pędzącego powietrza, ciepło i mróz nadają kształt rosnącemu drzewu […]. To jeszcze nie jest rzeźba, ale ja już ją widzę. Ona jest w tym drewnie i czeka na moje ręce.
Dla Grzegorza Pecucha praca z kawałkiem drewna nie była tylko obróbką materiału aż do momentu uzyskania pożądanego kształtu. Był to akt kreacji, przedłużanie życia drewna i nadawanie mu nowych znaczeń.
Czy ja uśmiercam drewno? Przecież ten kawałek gruszy, z którego wyrzeźbiłem konika, żyje […], ja dałem mu nieśmiertelność, bo nawet gdyby spotkało go jakieś nieszczęście, zostanie zdjęcie […]. Przedłużyłem więc życie tej gruszy. I kazałem jej znaczyć coś więcej, niż znaczyła. Musi teraz żyć swoim dawnym życiem i jeszcze moim.
Zapraszamy do lasu, lasu wyobraźni artysty, w którym żyją w pełnej symbiozie różne gatunki drewna i zwierząt. Grzegorz Pecuch mówił, że chce właśnie o życiu, o energii mówić i rzeźbić. Jego dzieła stanowią interesujący kontrapunkt dla kolekcji prac Władysława Hasiora zgromadzonej w Galerii - w nich również materiał odgrywa kluczową rolę, lecz opowiada zupełnie inne historie.
Julita Dembowska
Wszystkie cytaty za: Grzegorz Pecuch, Wydobyłem rzeźbę z lasu, opr. Zdzisława Zegadłówna, Sądecka Oficyna Wydawnicza