Gospodarczy eksperci nie mają wątpliwości – obecnie mamy rynek pracownica, a nie pracodawcy. A to oznacza, że firmy w każdy możliwy sposób szukają osób chętnych do pracy. Sytuację ratują nieco obywatele Ukrainy, ale pracodawcy obserwują, że spora część z nich decyduje się na wyjazd do pracy do Niemiec, gdzie warunki finansowe mają znacznie lepsze. Stąd i pod Tatrami pojawiają się egzotyczni pracownicy m.in. z Filipin czy z Chile. Okazuje się jednak, że część z nich zgodę na pracę w Polsce traktuje po prostu jak wizę wjazdową do Unii Europejskiej.
Brakuje rąk do pracy
Gospodarczy eksperci nie mają wątpliwości – obecnie mamy rynek pracownica, a nie pracodawcy. A to oznacza, że firmy w każdy możliwy sposób szukają osób chętnych do pracy. Sytuację ratują nieco obywatele Ukrainy, ale pracodawcy obserwują, że spora część z nich decyduje się na wyjazd do pracy do Niemiec, gdzie warunki finansowe mają znacznie lepsze. Stąd i pod Tatrami pojawiają się egzotyczni pracownicy m.in. z Filipin czy z Chile. Okazuje się jednak, że część z nich zgodę na pracę w Polsce traktuje po prostu jak wizę wjazdową do Unii Europejskiej. Rozmowa z Wojciechem Budzowskim dyrektorem generalny Nosalowy Dwór Resort & SPA w Zakopanem.
- Patrząc z punktu widzenia pracodawcy, rynek pracy nie jest obecnie dla firm korzystny?
- Zakopiański rynek pracy nie jest łatwy, jeśli chodzi o znalezienie wykwalifikowanych pracowników. Jako przedstawiciele branży hotelarskiej z problemem tym borykamy się już od jakiegoś czasu. A sytuacja z ostatnich miesięcy nie napawa optymizmem. Nic nie wskazuje na to, aby ilość osób chętnych do pracy nagle się zwiększyła. To problem który będzie jeszcze narastać i nie jest to dobra wiadomość dla całej branży turystycznej.
- Do niedawna było tak, że Ukraińcy ratowali sytuację, teraz nie jest to już jednak takie proste?
- Generalnie nadal ratują rynek pracy – u nas sporo obywateli Ukrainy pracuje nie tylko w kuchni czy przy sprzątaniu części hotelowej, ale i jako np. kelnerzy bankietowi. Ale jest ich na rynku pracy coraz mniej, ci którzy zaś są zainteresowani pracą w Zakopanem to oczekują nie tylko dobrego wynagrodzenia, ale i opieki socjalnej, zakwaterowania, transportu czy pomocy przy załatwianiu wszelkich formalności. My im oczywiście pomagamy jak możemy, ale sięgamy też po pracowników z Filipin czy ostatnio z Chile czyli z Ameryki Południowej. I na pewno pracodawcy coraz częściej będą szukać rąk do pracy poza Europą.
- Okazuje się jednak, że dla części tych osób przyjazd do Polski jest traktowany jak przepustka do Unii Europejskiej
- Zdarza się, że przy np. lotach połączonych czyli przylot do Warszawy z kraju rodzinnego potem na kolejny lot do Krakowa część z tych osób się nie zgłasza. Takich przypadku mieliśmy już kilkanaście – wykupione bilety na lot, załatwione miejsce pracy i ….. potencjalny pracownik nagle znika. W takich sytuacjach zgłaszamy to odpowiednim służbom i anulowane jest zezwolenie na pracę, zapewne też poszukiwani są na terenie Unii Europejskiej jako osoby przebywające tu nielegalnie. Mogę tylko domyślać się, że Warszawa jest miejscem z którego dalej udają się do Niemiec, Austrii i innych krajów gdzie będą pracować na czarno choć zarobki oczywiście będą wyższe. Te przypadki to w zasadzie tylko i wyłącznie obywatele Filipin.