Koronawirus - pod Tatrami przyjazdy turystów odbywają się bez zakłóceń
Podhalańska branża turystyczna z niecierpliwością spogląda na doniesienia dotyczące koronawirusa. Hotelarze spod Giewontu już czują wpływ epidemii chińskiej choroby – odwoływane lub przesuwane są terminy dużych konferencji, kolonii i zorganizowanych obozów. Na razie na szczęście klienci indywidualni dopisują. I wszystko wskazuje na to, że to się na szczęście nie zmieni - na pewno wypoczynek w Polsce, w tym w Zakopanem jest o wiele bardziej bezpieczne niż np. do Włoch. Wszyscy natomiast podkreślają, że podstawową zasadą jest przestrzeganie higieny osobistej, zasad które przygotowały odpowiednie instytucje, a przede wszystkim nie uleganie niepotrzebnej i szkodliwej panice.
Koronawirus dotarł już do Polski. W naszym kraju zarażonych jest już 11 osób. Jedna z nich jest w ciężkim stanie, inne przechodzą chorobę łagodnie. Hospitalizowanych z podejrzeniem wirusa jest ponad 160 osób, a ponad 900 osób objętych jest kwarantanną. Na razie koronawirusa nie wykryto w Małopolsce. Branża turystyczna z gór już jednak odczuwa jego skutki. Na razie czują to głównie największe hotele w Zakopanem.
- Pewną ostrożność możemy obserwować jeśli chodzi o klientów korporacyjnych. Tutaj pojawiają się pytania dotyczące przesunięcia terminów zaplanowanych konferencji – mówi Wojciech Budzowski, dyrektor generalny hotelu Grand Nosalowy Dwór. To akurat sytuacja zbieżna z zaleceniami Głównego Inspektora Sanitarnego, który nawołuje do odwołania imprez skupiających znaczą ilość ludzi pod jednym dachem. Takie skupiska ludzi mogą bowiem ułatwiać rozprzestrzenianie się nowego wirusa.Andrzej Gut-Mostowy, wiceminister ds. rozwoju turystyki, rodem z Zakopanego i z branży turystycznej, zaznacza, że koronawirus na razie uderzył w rynek konferencyjny, zorganizowanie kolonie etc. - Tutaj widzimy zdecydowany spadem ruchu w tym segmencie. Właściciele dużych pensjonatów na Podhalu nam to potwierdzają. W ciągu najbliższych miesięcy takie imprezy się nie odbędą. Zostały odwołane – mówi wiceminister.
O ile turystyka korporacyjna przeżywa regres, o tyle na razie nie widać zmian jeśli chodzi o turystów indywidualnych. Ci nadal przyjeżdżają do Zakopanego i rezerwują swoje pobyty. Aktualnie w grafikach jest ruch jeśli chodzi o święta Wielkiej Nocy, weekend majowy, a także sporo rezerwacji wpada już jeśli chodzi o wakacje. - Według mnie aktualnie na wakacje jest więcej rezerwacji od gości z Polski niż zza granicy. Być może Polacy zachowują się asekuracyjnie. Bo skoro we Włoszech np. jest duże ognisko koronawirusa i nie wiadomo jak do wakacji sytuacja się rozwinie, wolą zarezerwować pobyt w kraju, gdzie jak na razie nie mamy takich problemów z rozprzestrzenianiem się choroby – mówi pani Maria, właścicielka jednego z pensjonatów w Zakopanem.
- W przypadku klientów indywidualnych faktycznie na razie nie widać jakieś paniki, czy histerii. Popyt na Wielkanoc, czy dalsze terminie jest taki jak przed rokiem. Ostrożność widać jedynie jeśli chodzi o pogodę – mówi Wojciech Budzowski. Niektórzy żyjący z turystyki mówią nawet, że jeśli koronawirus nie będzie się w Polsce rozprzestrzeniał w tempie jak we Włoszech, wówczas Podhale może zyskać jak kilka lat temu – gdy Europą wstrząsnęły zamachy terrorystyczne. Wówczas zdecydowana większość Polaków, z obawy przed zamachami – wybrała urlop w Polsce niż za granicą. - Tutaj sytuacja jest trochę inna jak w przypadku zamachów terrorystycznych sprzed kilku lat. Wszystko zależy od tego jak dalej potoczy się historia koronawirusa w Polsce, czy będą znajdowane nowe ogniska wirusa w kraju, czy wrzawa medialna nieco ucichnie. Nie ukrywam, że liczymy na to co niektórzy naukowcy mówią, że siłą koronawirusa osłabnie wraz ze wzrostem temperatury. Bo obawiamy się, że gdy histeria wybuchnie na dobre, ucierpi na tym także turystyka krajowa. Ludzie będą woleli jednak zostać w domach niż wyjeżdżać – ocenia Wojciech Budzowski. Andrzej Gut-Mostowy jest przekonany, że z chwilą, gdyby pojawiły się ogniska epidemii w ośrodkach turystycznych, nastąpić może drastyczny spadem przyjazdów. - Dlatego wszyscy musimy zrobić wszystko, by wirus nie rozprzestrzeniał się w Polsce. Głównie z uwagi na nasze zdrowie, ale i gospodarkę – dodaje.