Zimowy sezon turystyczny w rejonach górskich stoi pod wielkim znakiem zapytania. Z jednej strony rząd zapowiada działania mające ograniczyć coroczne tłumy pod Tatrami, z drugiej strony lokalne samorządy robią wszystko, by wypracować zasady umożliwiające przyjazd gości na Podhale. Mimo, iż ostatecznej decyzji jeszcze nie ma to życie nie znosi próżni. Co krok pojawiają się nowe pomysły na to jak ominąć obowiązują zakazy –niektóre z nich mogą zaskoczyć nawet najstarszych górali.
Zimowy sezon turystyczny w rejonach górskich stoi pod wielkim znakiem zapytania. Z jednej strony rząd zapowiada działania mające ograniczyć coroczne tłumy pod Tatrami, z drugiej strony lokalne samorządy robią wszystko, by wypracować zasady umożliwiające przyjazd gości na Podhale. Mimo, iż ostatecznej decyzji jeszcze nie ma to życie nie znosi próżni. Co krok pojawiają się nowe pomysły na to jak ominąć obowiązują zakazy –niektóre z nich mogą zaskoczyć nawet najstarszych górali.
Ostatnie dni przyniosły nam wysyp genialnych pomysłów na to jak mimo obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa zachęcić potencjalnych turystów do przyjazdu w góry i jak w odpowiedni sposób zapewnić im gościnę w nadchodzącym sezonie zimowym. Z doniesień medialnych wiadomo, że pomysłowość Polaków nie zna granic, a niektórzy popisują się wręcz ponadprzeciętną wyobraźnią. I tak, zamiast pokoi w pensjonacie słyszymy o możliwościach wynajmu schowków na narty, popularne stają się zawody o Puchar Teściowej, turnieje gry w bierki; z przymrużeniem oka patrzymy również na wszystkich podróżujących „służbowo”. - Geniusz to chyba zbyt mocne słowo, ale fakt faktem każdego dnia żyjemy niemal w matrixie, w dwóch różnych rzeczywistościach – mówi Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. – Myślę, że w tej sytuacji naszą uwagę powinno przykuć zgoła coś innego. Wprowadzamy przepisy, które potem łatwo jest ominąć, dopuszczamy do łamania prawa, a z drugiej strony rozumiemy sytuację ludzi żyjących z branży turystycznej. Każdy kto choć trochę zna realia prowadzenia biznesu pod Tatrami, przyznaje, że rozumie desperację ludzi i próby wyjścia z tego impasu. Często jest bowiem tak, że zarobione podczas sezonu zimowego pieniądze, umożliwiają późniejsze, normalne życie przez kolejne miesiące. Okres Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku to szczególny czas, gdy do Zakopanego przyjeżdża rokrocznie największa liczba turystów. – Rzeczywistość, z którą przyszło się nam mierzyć jest wyjątkowo trudna. Każdy z nas, na swój sposób próbuje stawić czoła gnębiącym go problemom – potwierdza Helena Buńda, dyrektor Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury. – Ma to również swoje drugie dno – wiele firm z racji tego, że nie omija przepisów i stosuje się do litery prawa jest na przegranej pozycji, ponieważ z dnia na dzień ich sytuacja się pogarsza – podobnie jest niestety z nami. Proszę zresztą spojrzeć na to wszystko nieco szerzej, przecież tak naprawdę osobie wynajmującej pokój trudno jednoznacznie ocenić czy dany gość, którego się podejmuje jest na dozwolonej podróży służbowej czy też nie. Pomysł schowku na narty – przecież nikt nam nie zabronił wynajmowania powierzchni na przechowywanie sprzętu sportowego. Myślę, że ta pomysłowość przedsiębiorców nie powinna nikogo dziwić. Miesięczne koszty związane z utrzymaniem obiektu są bardzo duże, a w zestawieniu z brakiem przypływu gotówki na konto wyzwalają w ludziach instynkt przetrwania i pobudzają kreatywność. Minione dni to prawdziwy wysyp różnego rodzaju sposobów na obejście surowych przepisów, a te w obecnej sytuacji nasuwają się same – nie ukrywa prezes Agata Wojtowicz. Najgorsze jest to, że te rozwiązania są realne, są wdrażane w naszym świecie, w świecie z rzeczywistością którego zmagamy się każdego dnia. Takiej sytuacji w branży turystycznej nie spodziewał się bowiem chyba nikt. Jeszcze rok temu żadna osoba o zdrowych zmysłach nie byłaby w stanie urealnić sobie wizji pustego Zakopanego. Tymczasem życie po raz kolejny przekroczyło naszą wyobraźnią pokazując nam jak wszystko może być nietrwałe i kruche. - Świat i społeczeństwo są tak skonstruowane, że jedni stosują się do narzuconych przepisów, a inni nie – przypomina Dariusz Galica, przedstawiciel jednego z biur pośrednictwa wynajmu pokoi. – Przypomnę, że w regionach turystycznych jedni rejestrują swoją działalność i odprowadzają podatki, a inni robią po swojemu nie obawiając się konsekwencji. Sytuacja pandemii wyklucza normalne funkcjonowanie, co w ludziach rodzi frustrację i sprzyja powstawaniu różnych dziwnych pomysłów mających umożliwić działanie. Odnoszę wrażenie, że w tym procesie jedni prześcigają drugich. Niestety nie zmienia to faktu, iż sytuacja w branży turystycznej robi się coraz bardziej dramatyczna. Warto przypomnieć, że tutaj na Podhalu większość przedsiębiorstw to firmy rodzinne, z których żyją całe pokolenia. Miejmy na uwadze to, że w takim położeniu pracę tracą nie tylko pojedyncze osoby, ale całe rodziny – dodaje Agata Wojtowicz. Problem ten dotyczy zarówno małych i średnich przedsiębiorców jak i większych firm, które zatrudniają od 100 pracowników wzwyż. Szefowie tych drugich, również czują ciążącą na nich odpowiedzialność. Za każdym takim przypadkiem stoją ludzkie tragedie, które rozgrywają się na nowo każdego dnia. Wierzymy, że wypracowane przez samorządy rozwiązania mogłyby zostać przyjęte, co więcej my jako branża i przedsiębiorcy chcemy dołożyć do tego swoją cegiełkę, poprzez refundowanie kosztów testowania turystów przyjeżdżających do nas na wypoczynek. Wiemy, że możemy stworzyć bezpieczne warunki dla wszystkich stron by móc zacząć na nowo funkcjonować, nawet w tym ograniczonym zakresie. Pamiętajmy, że obecna sytuacja rodzi nie tylko problemy gospodarcze, ale stwarza szereg problemów społecznych, które będą się za nami ciągnęły latami.