"Ciągną, ciągną sanie, góralskie koniki" jak śpiewali Skaldowie, to wciąż atrakcja budząca ogromne zainteresowanie. Warto jednak rozważyć skąd wzięły się tradycje związane z kuligiem i czy od początku związane były z Podhalem?
Zimy w ostatnich latach znacząco przyczyniły się do braku możliwości zorganizowania przejazdu kuligów na Podhalu. Obecnie jednak jest inaczej, cieszymy się wyjątkowo śnieżną aurą co jednocześnie przekłada się na ponowny wzrost zainteresowania tą zimową atrakcją.
Wbrew pozorom tradycje związane z kuligiem wcale nie pochodzą z Podhala. Ich źródeł doszukiwać się można w staropolskich zwyczajach szlacheckich. Atrakcja ta przeznaczona była wyłącznie dla osób majętnych i stanowiła nieodłączną część karnawału. Wśród bardziej zamożnych partycypowano również przebieranie się na tę okazję na przykład za orszak ślubny oraz bogato dekorowano sanie. Po zebraniu się wszystkich na miejscu zbiórki wyznaczano wodzireja, który to prowadził kulig od domostwa do domostwa. Podczas odwiedzin sąsiadów, jedzono i pito, a następnie zabierano jednego domowników (czasami wbrew jego woli) ze sobą ruszając w dalszą drogę. Na koniec szalonej przejażdżki hucznie śpiewano i tańcowano w wybranym domostwie, co bywało utrapieniem dla gospodarzy.
Obecna forma kuligu jest o wiele mniej uroczysta jednak wciąż porusza serca uczestników. Sanie zaprzęgnięte w konie, wieczorny przejazd z pochodniami, a na koniec możliwość ogrzania się przy watrze są zdecydowanie wyjątkowymi doświadczeniami. Dlatego nie ma co się dziwić, że kulig wciąż stanowi ogromną atrakcję dla przyjezdnych.
Autor: A. Michniewicz, Tatrzańska Agencja Rozwoju, Promocji i Kultury