Duch powraca do swego Stwórcy.
(Iz 42,5; Hiob. 27,3; Ps 31,6; Kazn.Sal. 12,7; DzAp 17,25-28; Łk 23,46)
Wszystkiemu poddaję się, co mi przeznaczasz Ładzie wszechrzeczy! Nic nie przychodzi za wcześnie, nic za późno, ty znasz moment właściwy! / Marek Aureliusz/
Już za chwile będzie listopad, jesień zacznie przeoblekać swoją szatę na zimową. Długie wieczory będą tworzyć atmosferę nostalgii i oczekiwania na … No właśnie, na co my tak naprawdę czekamy.
W naszej tradycji chrześcijańskiej nadchodzi czas zadumy nad życiem. Skłania do tego pora obumierania przyrody, skłania do tego dłuższy wieczór, ale przede wszystkim zachęca do tego kalendarz liturgiczny. A w nim czytamy, że 1 listopada czcimy dzień Wszystkich Świętych, a 2 listopada obchodzimy Dzień Zadusznych. Warto zastanowić się czy to smutne dni czy radosny czas wspominania?
Współczesna tradycja, a bardziej zwyczaj utwierdzają nas w przekonaniu, że są to najsmutniejsze dni w roku, bo przypominają o śmierci, o tragicznych zdarzeniach w naszych rodzinach, w naszym bliższym i dalszym otoczeniu. Mówimy, myślimy - nie ma już dziadka, babci, nie ma jednego z rodzeństwa, los zabrał mi rodziców zbyt wcześnie, rak uśmiercił w tym roku dwie koleżanki. Takie wspomnienie skłania niechybnie do smutnych, choć głębokich rozważań nad naszym ziemskim losem. Sprzątamy rodzinne groby i co chwilę odczytujemy napisy na kamieniu - memento mori, niech spoczywa w pokoju, Ave Maria, prosi o modlitwę itp. Jeśli podejdziemy do nadchodzących dni wyłącznie ze smutkiem w sercu po stracie bliskich, to rzeczywiście ogarnie nas żal, rozpacz i zwątpienie w sens życia po życiu, a nawet bezsens śmierci - pustka po ziemskiej tułaczce. Nie jest to wyłącznie sofistyka, nie jest to wyłącznie mentorski to starego człowieka.
W ostatnich dniach "straciłem" dwóch kolegów, obaj mocowali się od wielu lat z dżumą współczesności - rakiem. Obaj nie poddawali się, żyli radością każdego dnia. Obu znałem wiele lat, często ucinałem sobie rozmowę ze "zbieraczem" o wartości pasji w życiu każdego człowieka, z "podróżnikiem" wymienialiśmy się wiadomościami o różnych, ciekawych miejscach na turystycznej mapie Europy. Mietek był ogarnięty pasją zbierania zimowego sprzętu sportowego i pamiątek po naszych sportowcach. A z drugiej strony potrafił z kawałka żelaza "wyczarować" piękne dzieło kowalstwa. Z kolei Janusz, przemierzał autokarem przez Polskę i Europę wzdłuż i wszerz, znali go wszyscy podróżujący turystycznie zakopianie i Podhalanie. Miał tez swoją pasję - wycieczki w Tatry.
Jakże jestem im wdzięczny za spotkania, rozmowy, dobre słowo, sama obecność na mojej ścieżce życia. Nic człowieka tak nie ubogaca jak rozmowa (najlepiej szczera i bezinteresowna) z drugim człowiekiem. Po ludzku, nie mogę się pogodzić, że odeszli tak nagle, za wcześnie. Choć wiedziałem, że są ciężko chorzy. Lecz jeśli spojrzę na ich drogę życia, to mam przekonanie, że zostawiając po sobie dzieło, kolekcję, dobre wspomnienie nie odeszli bezsensownie, nie umarli ostatecznie. Wielu z nas będzie dobrze wspominać Mietka i Janusza, nawet z rozrzewnieniem, z łezką w oku. Mam przekonanie, że ich duch powrócił do Stwórcy, tak jak duch moich i Waszych przodków. Tak objaśniają święte księgi chrześcijaństwa.
Obecnie Europa przeżywa głęboki kryzys wartości. Być może i kultura judeo - chrześcijańska jest w kryzysie, musi stawić czoła kulturze islamu czy ogólnoświatowym prądom, np. ateizmowi, komunizmowi, scjentologii. Ot choćby w ostatnich latach do naszej tradycji wspominania świętych i naszych zmarłych wkrada się amerykański zwyczaj "halloween" (prawdopodobnie wywodzi się z pogańskiego, celtyckiego obrządku Samhain). Jest to próba oswajania śmierci, propagowania filozofii śmierci (czytaj: łącznie z eutanazją). Zachęcanie dzieci, by zabawowo łączyły się z duchami, demonami, wampirami. Co gorsza, tę "zabawę" proponują opiekunowie naszych dzieci i wnuków w przedszkolu. A dlaczego nie "bawić się" w przywoływanie aniołów, ludzi świętych czy boskiego obrazu życia po życiu.
Jak co roku odwiedzimy groby naszych bliskich, nawiedzimy świątynie, by oddać się modlitwie za dusze cierpiące, za dobrą śmierć dla nas, np. w kościele rzymsko - katolickim powszechne są Msze św. gregoriańskie (30 Mszy św. po kolei przez 30 dni). Spróbujmy również w wigilię Wszystkich Świętych propagować dobre zwyczaje, zakorzenione w naszej słowiańskiej tradycji (nawet jeśli ona dotyka czasów pogańskich), np. przeczytajmy fragment "Dziadów" cz. II Adama Mickiewicza, zainscenizujmy w przedszkolu, szkole jeden z epizodów tego utworu, podarujmy ozdobną świecę (znicz) sąsiadom czy znajomym, obejrzyjmy amerykański film "Uwierz w ducha". Tylko w ten włączymy nas samych w obieg filozofii życia, wywołamy dobre wspomnienia o kochanych przodkach. Nawet jeśli mamy tylko greckie przekonanie, że wszystko przemija, bądź jesteśmy zdeklarowanymi agnostykami. Bądźmy wierni tradycji, a nie podszeptom współczesnych demiurgów rodem z "otchłani ciemności".
27 - 29 X 2016, Adam Kitkowski