W imieniu Towarzystwa Gimnastycznego Sokół oraz Pani Elżbiety Krzemińskiej-Owczarz zapraszamy na majowy seans z cyklu “Kino, którego szukasz” – film “Paterson” w reżyserii Jima Jarmuscha.
TERMIN: czwartek 25 maja 2017, godzina 19:00
MIEJSCE: Kino Sokół, ul. Orkana 2, 34-500 Zakopane
Cena biletu: 10 zł
POEZJA CODZIENNOŚCI
W połowie lat 90., a dokładnie w pierwszej połowie, a właściwie jakoś tak na początku, w kinie Sokół odbywał się przegląd filmów Jima Jarmuscha. Ekran był ciemny i wydawało się, że akcja każdego filmu rozgrywa się w nocy, a my siedzieliśmy owinięci w śpiwory puchowe, bo w kinie właściwie nie było ogrzewania. Obejrzeliśmy m.in. „Truposza”, „Noc na ziemi” i „Nieustające wakacje”, filmy czarno-białe, dziwne, niełatwe, lecz uwodzące. Od tamtego czasu zmieniło się kino Sokół – teraz jest ciepło, miękko, głośno, jasno – zmieniły się też filmy Jarmuscha. Są jakby bardziej pop, kolorowe, mniej niszowe, bardziej „dla wszystkich”, choć nadal nie dla wszystkich wszystkich. A jaki jest film, który wkrótce obejrzymy, czyli „Paterson”?
Tytułowy Paterson jest kierowcą autobusu w mieście o nazwie Paterson. Prowadząc autobus, układa wiersze. Bo jest to też film o poezji, o tajemnych poetyckich kodach, dzięki którym rozpoznają się poeci i ich czytelnicy. Jakby należeli do jakiejś sekty. Aż chciałoby się zacytować Stachurę: „Wszystko jest poezją, każdy jest poetą”…
Paterson wydaje się nieuchronnie wtopiony w codzienność i jej rytuały. Nie chce nic więcej, chcę się snuć i obserwować, chce być. Czerpać przyjemność i inspirację z drobnych zdarzeń i widoków. W tym snuciu się podobny jest do innych Jarmuschowskich bohaterów, trwających uparcie w z pozoru monotonnych realiach, obezwładnionych inercją. W przypadku Patersona jednak niespieszny nurt jego życia pulsuje ukrytą intensywnością.
Tadeusz Sobolewski, w niezwykłej i entuzjastycznej recenzji tego filmu („Gazeta Wyborcza”), napisał tak:
„Kiedyś Maria Janion nazwała Mirona Białoszewskiego >największym polskim poetą prywatnym< – 63-letniego Jima Jarmuscha można nazwać >największym reżyserem prywatnym”. Nie dlatego, że opowiada w filmach o sobie. Dzięki sztuce możemy wyjść poza siebie<”.
Gdzie Jarmusch, a gdzie Białoszewski? Takich „polskich”, a właściwie ogólnopoetyckich tropów (poezja wszak nie ma karaju), jest więcej. Wróćmy do Sobolewskiego:
„Wiersze, które pisze Paterson – poza dwoma napisanymi przez Jarmuscha – stworzył nowojorski poeta Ron Padgett. Odwiedził on kiedyś Instytut Mikołowski mieszczący się w dawnym mieszkaniu Rafała Wojaczka. Idąc po takich tropach, można odnaleźć w tym filmie samego siebie. Miasto Paterson wydaje się leżeć niedaleko zagłębi poetyckich Mikołowa, Wrocławia i Warszawy”.
W mieście Patersona, Paterson, mieszkał ulubiony poeta bohatera filmu, a także samego Jarmuscha, William Carlos Williams (1883-1963), nazywany „poetą wykadrowanej narracji”. Spójrzmy na taki kadr: