Mądrzy mówią, że prawdziwa pasja do Gór nie zna żadnych granic. I mają rację. Myśl ta jest celną zwłaszcza w stosunku do omawianej poniżej postaci. Wiesław Stanisławski był człowiekiem Gór, choć pochodził z Lublina. Tatry wyzwoliły w nim najlepszą część jego osobowości: konsekwencję, upartość, talent do gór i wspinaczki, błyskotliwą inteligencję i pewnie wiele innych. Wszystko dla nich poświęcił: życie, pracę, rodzinę. Swoje hobby i zainteresowania. W jego krótkim życiu wszystko „kręciło” się wokół Tatr.
Pisał, że wspinając się w Tatrach, dotyka esencji i największej treści swojego życia. W swojej młodzieńczej pasji porywał się, latem i zimą, na największe urwiska Tatr. Najtrudniejsze i przeważnie dotąd niezdobyte. Był genialnym wspinaczem. Ekstremalnym, jak na owe czasy, który swoimi dokonaniami wyprzedzał osiągnięcia tamtego pokolenia wspinaczy. Mimo dość prymitywnego sprzętu: jakim się posługiwał: kutych haków, konopnych lin, pomimo braku śpiworów puchowych, potrafił bez zawahania atakować wielkie – największe – ściany tatrzańskie. Śmiały był i odważny. Mimo tego, że był dość ubogim studentem i pożyczał od przyjaciół sprzęt, rwał w Tatry jak mało kto przed nim. Epoka jego największych sukcesów (1929-1933) została nazwana słusznie „erą Stanisławskiego”. A był to przecież okres, kiedy drogi przez te największe urwiska były jeszcze nieznane. Stanisławski przychodził pod ścianę, oglądał ją i wytyczał swoją linię – przeważnie trafną. One Go stworzyły, a potem zabrały. Prowadził na linie, wytyczał drogi i pięknie pisał o Tatrach. Nęciła go zawsze magia ekstremalnie trudnej wspinaczki. Pokonał w latach 1928-1933 największe tatrzańskie ściany. Najważniejsze z nich to m.in.: północna ściana Małego Kieżmarskiego Szczytu, północna ściana Wołowej Turni, północno-wschodnia ściana Żabiego Wyżniego Szczytu, zachodnia ściana Żółtego Szczytu, ściany Jaworowych, północna ściana Zwornika Lodowego, północna Żabiego Konia, lewy filar północno-wschodniej ściany Rumanowego, nowa droga na północnej ścianie Małego Jaworowego Szczytu. Poprowadził nowe drogi na Gierlach z Wielickiej Doliny, zachodnią ścianę Łomnicy (lewą połacią), Małą Śnieżną Turnię zachodnią ścianą, najtrudniejszym urwiskiem Mnicha, arcytrudna droga na Galerię Gankową z Doliny Ciężkiej i wiele innych. Zimą przeszedł między innymi: Zadni Gerlach północno-zachodnią ścianą (1930, z A. Kenarem i A. Staneckim), Doliną Śnieżną na Lodową Przełęcz Wyżnią (1930, z H. Mogilnickim). Nikt wcześniej przed nim nie zgromadził, w tak krótkim czasie, kolekcji tylu zdobytych, wielkich, tatrzańskich ścian. I wtedy właśnie, gdy tak wszystko dobrze szło, przyszła niespodziewana śmierć. Na niewybitnej 200 m ścianie zachodniej Kościółka w Dolinie Batyżowieckiej. Nie wiemy co tam się stało. Podczas wspinaczki Wiesław i jego partner, Witold Wojnar być może popełnili jakiś błąd. Było tylko tępe uderzenia ciał Wieśka i Witka o skały. I cisza. Nie była pożegnania. Tylko miłość do gór, cisza, która była niemym świadkiem tego, co się wtedy w sierpniu 1933 roku wydarzyło. 85 lat temu. Główną ozdobą wieczoru będą teksty Wiesława Stanisławskiego o górach.
Serdecznie zapraszamy!